RECENZJA

REGICIDE DECEASE/CALCINED - Death Illumination (In Memory of Evil Chuck)
prod. Metal Scrap Records, split 2012

Program: 01. REGICIDE DECEASE - Aethyr of Desecration, 02. REGICIDE DECEASE - Revelation of Dark Gnosis, 03. REGICIDE DECEASE - Black Sun Psalm, 04. REGICIDE DECEASE - Born Dead (cover DEATH), 05. CALCINED - Stripped by Life, 06. CALCINED - The Call, 07. CALCINED - For the Beyond, 08. CALCINED - Evil Dead (cover DEATH) 

Dokładnie w 45. rocznicę urodzin Chucka Schuldinera, 13 maja, nakładem ukraińskiego Metal Scrap Records ukazało się wydawnictwo zadedykowane właśnie nieodżałowanemu liderowi zespołu DEATH. Jednym ze „sprawców” tego zajścia był nasz rodzimy band rodem z Lubelszczyzny, czyli REGICIDE DECEASE. I to od niego zacznę niniejsząrecenzję...
Z kapelą tą miałem już styczność podczas obcowania z debiutanckim materiałem, który wydali w ubiegłym roku pod patronatem Wydawnictwa Muzycznego Psycho. I przyznać muszę, iż „Anatomy of Sickness” trochę mną potarmosiło. Do tego stopnia, że poskutkowało to nawet wywiadem do Deathicism # 6 i – rzecz jasna – pozytywną recenzją. A to z kolei spowodowało, że ni stąd ni zowąd, zupełnie niedawno Kuba, gitarzysta REGICIDE DECEASE, uraczył mnie wspomnianym splitem.
I co ja, biedny miś, mogę powiedzieć? Na pewno to, że na „regisajdowej” części „Death Illumination” jest nieco... inaczej niż na wspomnianym „Anatomy of Sickness”. Ale może to efekt dodania drugiej gitary? Do składu dołączyła bowiem osóbka płci pięknej, obsługująca właśnie ten instrument. Odciążyło to ciut Kubę Hajduka od zgrywania partii „rhythm guitar”, ale czuć za to rękę Uli. I nie mówię, że brzmi to lżej czy gorzej. Tym bardziej, iż znowu całość była zgrywana w tych samych warunkach co debiut i podobnie jak on miksowana przez Xaosa Obliviona. A, skoro poruszyłem już osobę Xaosa... Wokalista ten, wszem i wobec bardziej znany z kilku innych projektów/zespołów, ponownie poradził sobie nie tylko z dopasowaniem do death/thrashowych rytmów, w których porusza się REGICIDE DECEASE, ale też świetnie ogarnął temat covera. Najpierw na „Anatomy of Sickness” wybornie poradził sobie z kreonowym „Król nie żyje” (nie ubliżając nikomu – moim zdaniem miejscami przewyższał oryginał!), a teraz pięknie (tfu!) zmiętosił „Born Dead” z repertuaru przekultowego dla niektórych z nas DEATH-a. I kawałek ten naprawdę brzmi jak oddany w hołdzie Evil Chuckowi!
Ale po około 16-17 minutach „przygody” z REGICIDE DECEASE, nadchodzi czas Szwajcarów. CALCINED – wiele dobrego słyszałem o nich (od Kuby, a jakże!) i w końcu miałem okazję to zweryfikować. Czy popieram ten entuzjazm? Hmmmm... Mnie ta ich brutalna, zgrindowana muza nie do końca przekonała. Chyba najbardziej żywiołowy i najciekawszy jest... cover DEATH. I taki jest mój komentarz na temat Szwajcarów. Brakuje im tego polotu i odrobiny finezji, którą czuć z nagrań REGICIDE i to właśnie nasz band typuję na ten lepszy na splicie. W muzyce lublinian faktycznie czuć odrobinę ducha Evil Chucka, czego o CALCINED do końca powiedzieć nie mogę. Wiem, inspiracja DEATH to nie zżynanie z tego szacownego bandu, jednak w muzie czwórki Szwajcarów brakuje mi takich porywów, jak np. w połowie „Revelation of Dark Gnosis” ich kolegów (i koleżanki ) z Polski.
Trzy utwory CALCINED to skomasowany, brutalny atak na uszy słuchacza, który oczekując po „In Memory of Evil Chuck” prawdziwego hołdu, będzie miał prawo czuć się zawiedziony. Jednak muza oferowana przez Szwajcarów nie jest taka zła, jak można wywnioskować z mojego komentarza. Po prostu REGICIDE DECEASE bardziej mi, osobiście, podchodzi niż ich szwajcarski „brother team”. To tyle...

PS: recenzja splitu jest też dostępna na www.METALZINE.pl

PS: Recenzja powstała na potrzeby Deathicism'zine VII, który nie doczekał się jednak daty swojej premiery...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz