RECENZJA

ESCARNIUM - Rex Verminorum
prod. Hellthrasher Productions,  ep 2011

Program: 01. Dark Clouds Above Hell's Fire, 02. Self Proclaimed Messiah, 03. Rex Verminorum, 04. Covered In Decadence, 05. Enfeeblement And Iconoclasm, 06. His Final March, 07. Slaves of An Ending Fate

Niczym Jego Ekscelencja Wojtuś (TFUUUU!) Cejrowski nadal przemierzam sobie po świecie. Tym razem niekoniecznie z nurtem Amazonki dotarłem na wschodnie wybrzeże Brazylii, gdzie w deathmetalowej skorupie dłubie sobie zespół ESCARNIUM. Co ciekawe kapelę wydał polski label – Hellthrasher – jednak to nie stamtąd ta płyta do mnie dotarła. W każdym razie „Rex Verminorum” można w Polsce kupić nie tylko w stajni Bartka, ale też np. w Pagan, Old Temple czy w Till You Fukkin Bleed, które polecam najbardziej z tego grona. Być może ktoś się nawet domyśla dlaczego. Jeśli nie – chvj z tym...
Jak wspomniałem ESCARNIUM dłubie w Death Metalu i tak dokładnie jest. Nie ma na „Rex Verminorum” żadnych innych wpływów – tu tylko brutalny Death Metal w swojej najczystszej postaci chlasta słuchacza po mordzie! Trzy kawałki z epki to naprawdę konkretna rzeźnia. Młóca, blasty, nagle zwolnienie, jakieś solo i potem znowu napierducha. „Self Proclaimed Messiah” właśnie się kończy, a ja wymiękam za każdym razem kiedy tego numeru słucham. Także tytułowy „Rex Verminorum”, który jak nic musi mieć coś wspólnego z robactwem, jest pogmatwany i daje się nieźle we znaki. W tym numerze największe wrażenie wywarł na mnie growl Victora – przeszywający i mocny. Reszta ESCARNIUM dzielnie mu wtóruje, dzięki czemu mamy kolejny potężny strzał...
Jakby tego było mało po trzech utworach z epki „Rex Verminorum”, słuchacz otrzymuje następną porcję świeżego mięcha – to demo „Covered In Decadence”. Tytułowy utwór pokazuje, że Brazylijczycy tej swojej rzezi nie grają od dziś. Nie chce mi się sprawdzać sprzed ilu lat jest to demo, ale w zasadzie nie brzmi ono gorzej niż „Rex Verminorum”. Może brzmienie nie jest aż tak ociekające krwią, ale zapewniam Was – nie zawiedziecie się i po wysłuchaniu dalszych nagrań. Wybornym wydaje się być „His Final March”, który ewidentnie pokazuje, że ESCARNIUM nie należy do chrześcijańskiej rodziny. Ale najlepiej zasmakował mi utwór, którym kończy się to wydawnictwo – „Slaves of An Ending Fate” wydaje się być utworem kompletnym, jeśli o Death Metal chodzi. Młóci, kosi i chlasta. Zwolnienia, przyspieszenia i zawijasy to jest to, co tygryski w Death Metalu powinny lubić najbardziej. Rozglądajcie się za ESCARNIUM, bo z tego co wiem Hellthrasher wydało im już także pełno wymiarowy album, którego „Rex Verminorum” było tylko zapowiedzią!

PS: Recenzja powstała na potrzeby Deathicism'zine VII, który nie doczekał się jednak daty swojej premiery...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz