RECENZJA

DEUS OTIOSUS – Murderer
prod. F.D.A. Rekotz, LP 2011

Program: 01. I Have Seen Him Slay, 02. Thousand Arms of the Dead, 03. Wall of Violence, 04. Ye Pigs of Little Faith, 05. Whore Limbs, 06. No Life, 07. Ash World, 08. Murderer 

Taaaa........ Co by tu o Duńczykach naskrobać? Na pewno nie to, że kapela gra jak stare szwedzkie załogi, choć oni się uparli i rozpowiadają, że „Murderer” ma sound a’la Sunlight Studio. Ja się z tym nie zgadzam, ja protestuję!
Natomiast na 100 % możemy być pewni, że DEUS OTIOSUS gra death metal. W dodatku ten ich death metal jest dobry, by nie powiedzieć, że bardzo dobry. Na określenie „zajebisty” może przyjdzie czas, ponieważ „Murderer” nieźle rokuje na przyszłość, ale to jeszcze nie ta pora...
Tymczasem tych osiem utworów z „Murderer” rąbie w ryjek aż głowa odskakuje. Wszystko jest podane w konkretnym tempie i cały zespół daje sobie z nim radę. Jest sporo old schoolowego grania, zagrywek rodem z początku lat dziewięćdziesiątych, ale nie żebym mógł tak łatwo to określić albo do czegoś przyrównać. W zasadzie trudno jest wskazać konkretny kierunek, który mógłby wskazać inspiracje DEUS OTIOSUS. Być może faktycznie jest to jakiś skandynawski nurt, ale bez pokazywania paluchem na Szwecję. Zresztą, co ja pierdolę! Przecież Dania to też skandynawskie państwo a i grało tam kilka załóg przecież. I na upartego bliżej Deusom do nieodżałowanego (duńskiego jakby nie było!) EXMORTEM niż do jakiejś szwedzkiej kapeli. Nawet jeśli oni twierdzą inaczej!
Warto jeszcze podkreślić, że chłopaki z Kopenhagi odgrażają się, że „death metal is back” za sprawą ichniego „Murderer”. Zapomnieli tylko o pewnym fakcie: żeby death metal mógł „is back” musiałby najpierw „is dead”, a tego przecież przez te ponad dwadzieścia lat nie odnotowały żadne sejsmografy na Kamczatce...
PS: „Murderer” w naszym kraju dostepne jest w Under the Sign of Garazel Productions…

PS: Recenzja znalazła się w numerze VI Deathicism'zine (kwiecień'2012)...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz