RECENZJA

PUKI ’MAHLU - Moja Walka (Dorzynanie Watah)
prod. Puki 'Mahlu, lp 2012

Program: 01. Babilon 2007, 02. Chłopiec z Kandaharu, 03. Danby, jak możesz?, 04. Wyznanie (Diabelska serenada), 05. Daj mi swe serce, 06. Orwell 1984, 07. Ludzka piosenka, 08. Dzień jasny, 09. Horyzont 101        

Minęły dwa lata od wydania pierwszego albumu PUKI ’MAHLU i oto Łukasz Kobusiński i Piotrek Niemczewski walecznie zabrali się za dorzynanie watah. Na szczęście (lub nieszczęście, wnioski na koniec recenzji) ja nie musiałem czekać aż tyle, dlatego że dostałem obie płyty w pakiecie. I o ile „Przychodzę Zerżnąć Wasze Dzieci” wydawało mi się płytą dobrą, to „Moja Walka” jest o przynajmniej o krok dalej!
Genialne zagrywki i zajebiste teksty to są niewątpliwie atuty tej płyty. Piotr nadal miesza na gitarze, co chwila zaskakując jakimiś wpadającymi w ucho zagrywkami, natomiast Łukasz daje po uszach prowokującymi tekstami. Niektóre są naprawdę mocne i dosadne, ale chyba żaden nie przebija mocą tych, z „jedynki”. Nie oznacza to, że jest gorzej, ale mam wrażenie, że ta cała złość czy wręcz obrzydzenie do pewnych grup społecznych na „Mojej Walce” nie sięga już takiego poziomu. Tym niemniej to właśnie na tym albumie jest jeden utwór, który zakasował całą twórczość PUKI ’MAHLU i wielu innych kapel, które do tej pory stawiałem na piedestał. Numer nazywa się „Ludzka Piosenka” i jest bardzo, ale to baaaardzo nieszablonowy. Muzycznie jeszcze nie tak, jak wokalnie. Łukasz przy wsparciu kobiety i dziecka odgrywa jakąś chorą scenkę, ale nawet nie to jest ważne o czym jest ten utwór, ale jak on jest skonstruowany! No czapki z głów Panowie i Panie! Nie słyszałem nigdy takiego rozwiązania, a to oznacza, że PUKI ’MAHLU poruszając się w obrębie Death Metalu stworzyło coś mega oryginalnego!
Nie ulega wątpliwości, że bydgoszczanie nadal grają soczysty Death Metal. No, może teraz jeszcze trochę bardziej mieszają niż na „Przychodzę Zerżnąć...”, ale to cały czas mieści się w ramach gatunku, w jakim ci panowie poruszali się wcześniej. Wydaje się, że na plus wyszło im także dojście basisty Demona - Daniela Karwickiego. Jeszcze tylko żywy pałker i koncertowy skład jak znalazł! Ech, wyobraziłem sobie szalejącego Łukasza, który tym swoim potężnym głosem skopałby każde towarzystwo! Szykuje nam się kolejny konkretny band. Z racji liryk wykrzyczanych po polsku wnioskuję, że kariera międzynarodowa chłopaków nie interesuje. Póki co (póki co? PUKI ’MAHLU! hehe) proponuję zarzucić metalową scenę informacjami o kapeli. Ja swoje kroki już w tej kwestii poczyniłem...

PS: Recenzja powstała na potrzeby Deathicism'zine VII, który nie doczekał się jednak daty swojej premiery...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz