RECENZJA

APOCRYFAL - Ravens
prod. Apocryfal,  demo 2012

Program: 01. Dark Matter, 02. Ravens, 03. Script  

Z tych podróży, które zaserwował mi Bart z Till You Fukkin Bleed, ta wydaje się być najkrótsza. Wystarczy „tylko” przeskoczyć do mroźnej Finlandii i już hehe...
Podróż z APOCRYFAL może okazać się jednak męcząca dla kogoś, kto np. tak jak moja sąsiadka z góry, nie trawi brutalnego Death Metalu. Żeby jaśniej uzmysłowić co niektórym co kryje się pod pojęciem „brutalny Death Metal” powiem tylko, że muza APOCRYFAL ociera się w dużym stopniu o Grindcore. Czy wszystko już jest jasne? Wokal Pasiego (no co? skoro koleś ma na imię Pasi to chyba będzie Pasiego, co? Pasi? hehe) jest na pograniczu growlu i typowego dla Grindcora kwiku, choć cały czas jednak bardzie w obrębie growlu. Za to gitary, kurva, sieczą! Masakrujące są te ich (ś)fińskie zagrywki, przez co muza APOCRYFAL nie jest wyłącznie rąbanką, z której krew bryzga! I niby „Raves” to tylko trzy numery, a ja po wysłuchaniu ich mam taki mętlik w bani, że niejeden długi na ponad 40 minut album tak mnie nie wykończył!
Plus dla Finów za mieszanie, ale i za brutalność. Cały czas brzmienie „Ravens” nie wykracza poza ogólnie przyjęte normy dla tego gatunku. Klasycy z MISERY INDEX, KATAKLYSM czy – żeby daleko nie szukać poza Finladią – DEMIGOD na pewno nie powstydziliby się takiego grzańska. Być może to nawet te kapele inspirują piątkę chłopaków z Jyväskylä (jakie to kurfa szczęście, że nie muszę tego wymawiać!!!), ale czy to jest tu akurat istotne? Jeśli ktoś lubi ostrą sieczkę pełną brutalnych zagrywek i potężnego growlu, a przy tym nie lubi bezmyślnego napierdalania – niech sięga po APOCRYFAL! O ile już tego nie uczynił...

PS: Recenzja powstała na potrzeby Deathicism'zine VII, który nie doczekał się jednak daty swojej premiery...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz